Przykład naszej pacjentki pokazuje, że stopy mogą nas bardzo ograniczać, ale zdrowe - dają nam wolność.
Codziennie spotykamy się z wieloma pacjentami. Każde spotkanie z drugim człowiekiem to poznanie nowej historii, rozpoznanie innego schorzenia, wprowadzenie innej terapii. W trakcie wizyt niejednokrotnie słyszeliśmy opowieści, które są dla nas budujące i umacniają nas w przekonaniu, że to co robimy ma głęboki sens.
Postanowiliśmy nie zostawiać ich w czterech ścianach gabinetu, a podzielić się
z Wami, naszymi czytelnikami.
Jedną z naszych pierwszych pacjentek była Pani Ania. Kiedy wchodziła do kliniki od razu zauważyliśmy, że ma poważny problem z poruszaniem się. Szła powoli, przytrzymując się syna. Na twarzy było widać grymas cierpienia. Sprawiała wrażenie osoby zmęczonej
i zniechęconej. Dopiero gdy usiadła zobaczyliśmy, że jest ładną i elegancką starszą Panią. Uśmiechnęła się i powiedziała, że nie wie, dlaczego syn ją tutaj przyprowadził. Próbowała tylu rozwiązań, nawet operacji i nic jej nie pomogło.
Podczas badania stóp w gabinecie, Pani Ania opowiedziała, że od wielu lat cierpi z powodu halluksów. Początkowo dyskomfort był sporadyczny, ale szybko zmieniła obcasy na wygodne buty. Ból nie odpuszczał, a stawał się bardziej dokuczliwy. W końcu zdecydowała się na operację. Pomimo bolesnego zabiegu i rehabilitacji, nie czuła znacznej poprawy. Zaczęła ograniczać spacery i wyjścia z domu. Wreszcie ból był na tyle nie do zniesienia, że zupełnie zrezygnowała z wychodzenia z domu. Mówiła: „Stałam się więźniem własnego domu.” Nie chodziła na zakupy czy spacery, nie spotykała się z przyjaciółmi. Odwiedzała ją tylko rodzina, która pomagała w obowiązkach domowych i zakupach. Czuła, że jest dla nich tylko kłopotem. Zaczęła pogrążać się w smutku, przybrała na wadze, straciła chęć życia.
Podczas badania mówiła, że już tylu rzeczy próbowała: operacji, ćwiczeń, zabiegów. Miała wątpliwości czy możemy jej pomóc. Po dokładnym badaniu stóp wykonaliśmy dla Pani Ani indywidualne wkładki ortopedyczne. Przekazaliśmy nasze zalecenia i czekaliśmy na wizytę kontrolną po miesiącu.
Po dwóch tygodniach otrzymaliśmy list. Był od Pani Ani. Pisała, że nie może w to uwierzyć i że może to zabrzmi śmiesznie, ale wkładki do butów zmieniły jej życie. Odkąd je nosi, nie czuje bólu czy dyskomfortu. Chodzi na spacery, spotyka się z dawnymi znajomymi, samodzielnie robi zakupy, a w planach ma wyjście do teatru. Dziękowała nam, że znów może cieszyć się życiem. I tak jest do dziś.
Jeśli Ty masz wokół siebie starsze ososby, którym moglibyśmy pomóc, skontaktuj ich z nami. tel. 516 035 040.